"Wszystko wskazywało na to, że odkąd ukończyłam osiemnaście lat, moje spokojne, nudnawe życie zamieniło się w scenariusz filmowy z gatunku paranormal. (...) Do męczącego pytania: ''Kim jest Gabriel?" dołączyło nowe, równie ważne, choć wzbudzające skrajnie odmienne uczucia: "Kim, do licha, jest Daniel?". "
Larysa jest normalną dziewczyną w normalnej szkole z normalnymi przyjaciółmi. Pewnego dnia spotyka tajemniczego nieznajomego. Oklepany schemat. Jednak w tej historii jest coś, co nie pozwala nam tak myśleć. Coś, co zupełnie odróżnia książkę od reszty. Może to inny sposób narracji. Może inny język. A może to, że tajemniczy nieznajomy nie jest ani wampirem, ani aniołem, ani demonem. Zapewne wszystko po trochu.
Akcja toczy się w idealnym tempie, a im bardziej zagłębiamy się w lekturę, tym więcej sekretów i zagadek nam się ukazuje. Właściwie dopóki coś nie jest wytłumaczone wprost, trudno się tego domyślić. Jest to miłe zaskoczenie dla kogoś, kto przeczytał już wiele historii i trudno mu odnaleźć coś oryginalnego.
Jednak minusem jest źle ukazana postać Daniela. Myślę, że autorka chciała ukazać, jako tego drugiego czarującego chłopca, który potem okauje się tym złym. Jeżeli Melissa taki miała zamiar, niestety zupełnie jej się to nie udało. Jego postać od początku mnie odpychała, nie poczułam do niego żadnej sympatii.
Podsumuwując, jeśli szukasz książki o miłości albo aktualnie nie masz co czytać - polecam "Laristę". Jednak jeśli jesteś fanem wielkiej akcji i przerażających momentów - lepiej sobie odpuść.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz